Jam tu nowy (ŚK mam od wtorku

), ale nie przeszkadza mi to wypowiedzieć się

. Bardziej dla siebie, by dowiedzieć się, czy dobrze wywnioskowałem, niż żeby komuś dowalić.
Jakoś to dałem radę zobaczyć całe, chociaż było ciężko...
I takie nasuwają mi się wnioski (doświadczonych Kolegów proszę o poprawienie mnie, jeśli błądzę w swoich pseudoanalizach).
1. Wnioskując po falsecie jaki wydaje z siebie tuż po starcie, to wg mnie koleś nie był na żadnym kursie. Taką fascynację odczuwałem po pierwszym swoim kursowym zlocie.
2. Przyjechał na startowisko, o którym zbytniego pojęcia nie miał (chociaż wiedział o lądowisku i odległościach).
3. Przyjechał wcześnie rano, gdy nie było nikogo, kogo mógłby zapytać o specyfikę tego miejsca (przypuszczam, że wiąże się to z pkt. 1.).
4. Koło tablicy informacyjnej przeszedł i raczej nawet nie rzucił na nią okiem.
5. Po rękawie po lewej stronie, na czubku drzewa wyglądało, że wieje raczej (za)mocno (co później chyba potwierdziło się praktycznie brakiem prędkości postępowej pod wiatr).
6. Czy to jest uprząż do lotów? Dobrze widziałem, że to skrzydło nie ma speeda?
7. Nie minęło 1,5' od startu, a euforyczny falset zamienił się w głos przerażenia i docierająca do świadomości powaga sytuacji, na którą ma coraz mniejszą kontrolę, o czym może świadczyć przejęzyczenie się(?)
chyba będzie problem z lecieniem.
8. Odwrócił się bokiem do wiatru wg mnie tracąc już całkowicie kontrolę nad sytuacją.
9. Popatrzyłem na mapkę i jego trasa lotu między jedną, a drugą drogą to jest ~450 m, co przeleciał w ~47'', co daje prędkość względem ziemi 9,5m/s. Chyba dużo jak na lot bokiem do wiatru.
10.
Ło, ło, ło, ło - głos wołającego na(d) puszczą, świadomego (albo i nie) swej beznadziejnej sytuacji. Mógł jeszcze próbować trafić w tą malutką trójkątną polankę, do której prowadzi jakaś wąska przecinka, nad którą przeleciał, ale sądząc po nerwowości lewej ręki i panice która go ogarnęła, to raczej tam już było bliżej to światełka w tunelu niż do podjęcia racjonalnych decyzji.
11. Miał ogrom szczęścia, że nie nabił się na żadną z tych suszek.
12. Odpięcie się od skrzydła, schodzenie z drzewa po suchych gałęziach i
filozowanie na temat
swojego drzewa jest kolejnym argumentem za tym, by sądzić, że gościowi ze szkoleniem było raczej nie po drodze.
Tyle wniosków (słusznych lub nie), wszystkich (albo i nie) udało się wyciągnąć nowicjuszowi z tego filmu, który chyba dobrze nadawałby się do pokazywania na szkoleniach.
Poprawcie mnie jeśli się mylę albo dopiszcie jeśli coś istotnego pominąłem.
Tak jak napisałem, ŚK mam od wtorku, a w środę zaliczyłem swoje 2 pierwsze zloty z Żaru. Jednak nigdy by mi do głowy nie przyszło zacząć latać samemu. Zanim to zrobiłem umówiłem się z człowiekiem z BSP (akurat trafiłem na Marcina Duszyńskiego), który powiedział mi co i jak, gdzie latać gdzie nie, że lepiej żebym zszedł na półkę, a nie z góry (wiało południe), itd. Lecąc kurczowo trzymałem się nartostrady, bałem się wypuszczać nad las, a z wrażenia do lądowania zapomniałem wysiąść z uprzęży

, ale wylądowałem na nogach

.
Jestem cykor, a ten swój strach uważam za mojego największego sprzymierzeńca, który już nie raz skutecznie mnie przystopował we włażeniu w górach w róże dziwne miejsca i sytuacje.