Gość pisze:
Uriuk, [przekonany o swojej nieomylności...]
S p r a w d z a m, W Maroko prawie 3x wiecej trupów na drogach...
(MAROKO) Wskaźnik śmiertelności dostosowany do wieku wynosi 19.87 na 100 000 ludności
(PL) Wskaźnik śmiertelności dostosowany do wieku wynosi 7.84 na 100 000 ludności
(UK) Wskaźnik śmiertelności dostosowany do wieku wynosi 2.42 na 100 000 ludności
zródło: Worldlifeexpectancy.com
Warto sprawdzic w minutę zanim bedziemy udawać eksperta w każdej dziedzinie...
Pewnie ze warto. Ja to juz dzis sprawdzalem, nawet na tej samej stronie.
Mylisz ilosc trupow na drogach z zachowaniem sie czlowieka na ulicy. W Polsce nie mamy ani gor z 4-tysiecznikami i z wiecznym sniegiem (opony zimowe sa tam praktycznie nieznane), ani takiego ruchu jednosladow i dosc nieobliczalnych oslich zaprzegow w miastach. Dodatkowo tam samochody z lat 60-tych sa na porzadku dziennym, a fura 40-letnia to w zasadzie nowka sztuka. Nie wiem czy wiesz, kiedys byl nizszy poziom bezpieczenstwa w samochodach.
Co do nieomylnosci, to kilkanascie zim spedzonych w Maroku przeciw twojej wiedzy polegajacej na zajrzeniu raz na jedna strone chyba wyjasnia sytuacje. Zareczam ci, ze przecietny marokanski kierowca bez problemu poradzi sobie w Europie, za to przecietny polski kierowca w Maroku raczej niekoniecznie. Wiem, bo czesto mialem kilka aut i trzeba bylo kogos posadzic na kierownice. Wierz mi, ze ochotnikow raczej nie bylo zbyt wielu. Znaczy przed przylotem to byl las rak. Ale CHWILE po przylocie entuzjazm jakby slabl. Doszlo do tego, ze musialem specjalnie zatrudniac kierowcow, bo nie bylo komu prowadzic, choc w innych krajach uczestnicy wyjazdow wrecz sie pchaja za kolko.
A teraz wracam do glownego tematu watku, bo to mnie meczy. Zastanawia mnie opor przed uznaniem faktu, ze nadmierna ostroznosc zabija. Juz ktorys raz z rzedu watek dryfuje w kierunku oceny mojej osoby, choc z uporem maniaka probuje go skierowac na tory dyskusji o destrukcyjnym wplywie strachu na bezpieczenstwo. To znaczy, ze ludzie bojac sie zagrozenia sami generuja jeszcze wieksze zagrozenie.
Podam przyklad (tez z Maroka). Pilot ma wystartowac z bardzo stromego, choc malenkiego startowiska. Technicznie zaden problem, wieje 3 m/s, ma podniesc skrzydlo i zrobic kilka krokow i juz leci. Ale pod nogami "przepasc", ktora go wyraznie deprymuje. Boi sie wciagnac skrzydlo nad glowe. Wiele razy go podnosi do polowy i opuszcza, choc mu tlumacze, ze w ten sposob ma pewnosc splatania, badz urwania linek o wystajace kamienie. Trzeba RAZ podniesc skrzydlo, a nie bawic sie w rosyjska ruletke. Za bodaj piatym razem pilot wreszcie startuje. ale z krawatem, bo przez te swoje dziwne zagrywki w koncu je zaplatal. Nie ma problemu, kaze mu zalozyc ucho z przeciwnej strony i leciec na przedpole. Zamiast tego kurczowo kontruje sterowka. Skrzydlo leci powoli, na granicy przeciagniecia, az wlatuje w komin i zwiekszony kat natarcia generuje piekna negatywke. Zycie mu ratuje olbrzymi kaktus z ktorego robi salatke. Pekniety krag ledzwiowy i reszta wyjazdu na koszt ubezpieczalni w ekskluzywnej klinice w Agadirze. Takich przykladow widzialem dziesiatki. I chcialem to obgadac, a nie dyskutowac o wlasnej zajebistosci, bo o tym akurat jestem przekonany jak malo kto. Nie po to rzucilem robote w 1987 r i zajalem sie zawodowym szukaniem guza po kilku kontynentach, zeby musiec sie porownywac z ludzikami majacymi 21 dni urlopu w ciagu roku (nie miesiaca!). Nie ta kategoria wagowa. Powtarzam, intryguja mnie dwa aspekty, dlaczego ludzie robia sobie krzywde ze strachu przed zrobieniem sobie krzywdy, a druga rzecz, dlaczego proba porozmawiania na ten temat trafia na taki opor.